Znacie ten moment w roku, kiedy nie jest jeszcze zimno, ale
już nie jest ciepło, przez co na ulicach możemy widzieć zarówno ludzi w
tiszertach jak i w skórzanych kurtkach? Na pewno znacie. Tak zwykle wyglądają
początki polskiej Złotej Jesieni. Otóż patrzenie na to zjawisko w niesamowicie
wietrznej i deszczowej Holandii, kiedy ma się wokół siebie ludzi z całego
świata (mieszkam w akademiku dla studentów międzynarodowych) jest jeszcze
bardziej zabawne. Dlaczego? Bo różnorodność ubrań jest dużo większa, ze względu
na przyzwyczajenia temperaturowe tymczasowych studentów przywiezione z ich
rodzinnych stron.
I tak, dla przykładu, mój współlokator Fabrizio, który jest
Włochem, wygląda obecnie mniej więcej tak:
Za to moja współlokatorka Talash z Kenii wygląda tak:
Ja, zaprawiona w jesiennych bojach w naszej niezbyt ciepłej
Polsce, wyglądam jeszcze całkiem letnio w mojej bluzie i szaliku (chociaż już powoli zaczynam dokładać skórzaną kurtkę do zestawu):
Natomiast niektórzy Holendrzy wydają się w ogóle nie
zauważać zmian pogodowych:
Czy przyjdzie moment, w którym wszyscy wsiądziemy na nasze
rowery ubrani tak samo? To się jeszcze okaże. Póki co Talash rozpacza, że ¾ jej
walizki to rzeczy na lato (trudno o inną garderobę, kiedy na co dzień mieszka
się w Kenii), a w Holandii ma zamiar zostać na cały okres studiów. Czas
rozpocząć polowanie na zimową kurtkę. I
buty – bo z przerażeniem spojrzałam na jej Conversy, kiedy stwierdziła - „to
są moje zimowe buty!”.
Rysunki wykonał adoomer.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz