Pisałam już, że w ciąży spodziewałam się rozkładającego się przede mną czerwonego dywanu, ale nie jest to jedyna rzecz, która rozminęła się z rzeczywistością. Dlatego dziś powiem wam, drogie siostry, czego po ciąży się nie spodziewacie. A przynajmniej mi nikt o tym nie powiedział.
1. Rozstępy nie wyglądają tak jak te kilka kresek na waszych udach
Tak samo jak wiele z was (a przynajmniej ta pechowa część) jako nastolatka rozszerzyłam się tu i ówdzie, co zaowocowało niczym innym jak rozstępami. Mama ganiała za mną z wynalazkami pseudomedycyny, które miały pomóc mi się ich pozbyć. Ja jednak kompletnie nie miałam problemu z tym, że mam kilka ledwo widocznych, białych kresek na jednym i drugim udzie. Trochę jak tygrys, tylko mniej. Dlatego słysząc, że w ciąży nabawię się rozstępów myślałam, że będzie to wyglądało całkiem podobnie. Kilka białych kresek na krzyż, żaden problem, jednak prewencyjnie tym razem posłuchałam mamy i używałam wspaniałych olejków. Okazało się jednak, że olejki pomagają tylko w jednym - brzuch swędzi mniej. Nie zmieniły jednak tego, że mój słusznej wielkości globus zaczął wyglądać raczej jak mapa rzek, pokryta niebiesko-fioletowymi strugami. Nigdzie w social mediach, czy w ogóle mediach, nie widziałam czegoś takiego. Na pomoc przyszła Michelle Visage, która pokazała w czasie mojej ciąży swój ciążowy brzuch z przeszłości na instagramie w reakcji na przeidealizowane fotki Kylie Jenner. Dopisała też, że w przeciwieństwie do samochodu, który Jenner dostała w prezencie za ciążę, ona dostała tylko rozstępy. Dziękuję mamo Visage i żałuję, że nie ma więcej kobiet, które odważyłyby się pokazać jak to może wyglądać (chociaż nie musi!). Dzięki Michelle poczułam, że należę do elitarnego klubu, w którym jest ona sama.
Wszyscy znajomi, rodzina, krewni i nie-krewni powtarzali "wyśpij się póki możesz". Bo wiadomo, przecież przy dziecku się nie wyśpisz, wiemy to wszyscy i jest to punchline zbyt wielu durnych komedii. Nie wiem jak będzie u ciebie, czy u kogokolwiek innego, ale więcej wysypiam się z dzieckiem niż będąc w ciąży. Pomyślicie pewnie, że przeszkadzał mi brzuch. Tak, to jest jedna z przyczyn. Ale do tego dochodzi budząca w nocy i nie dająca zasnąć zgaga, skurcze przepowiadające, ruchy dziecka (tak, one nie są tylko urocze, czasami bolą jak cholera!), wycieczki do kibla (dobrze, że zainwestowałam w tandetne kolorowe światełka do muszli z Chin - myślałam, że tę decyzję podjęło moje wewnętrzne dziecko, ale okazała się bardzo dojrzała) oraz temperatura. Tak, będzie wam gorąco. Bardzo gorąco. W środku zimy kazałam otwierać w sypialni okna na przestrzał, ku "uciesze" mojego męża, który zaczął spać pod dwoma kołdrami. Wstawanie do dziecka, nawet co godzinę, czy też czuwanie przy nim kiedy śpi z wami w łóżku (tak, dobrze słyszycie, dzieci nie zawsze, a nawet rzadko, sypiają długo w swoim łóżeczku, które tak pięknie dobrałyście do ich bardzo instagramowego kącika!) to przy spaniu w ciąży dla mnie pikuś.
3. Wszyscy będą chcieli dotknąć twojego brzucha, a część ludzi będzie to robiła bez pytania, jakby nie była to już część ciebie. I - o dziwo - będzie ci to przeszkadzać.
Wyobrażasz sobie, jakie to będzie słodkie, jak pozwolisz koleżankom i kolegom dotknąć swojego brzucha, żeby poczuli jak dziecko kopie? Po pierwsze - obecność ludzi, którzy akurat chcą poczuć kopniaczka i rzeczone kopniaczki prawie nigdy się nie zgrają. Po drugie, nawet jeśli dziecko nie wierzga, wielu ludzi będzie cię traktowało jak totem. Znacie na pewno te rzeźby z zagranicznych i polskich miast z wytartymi częściami ciała, bo tam je trzeba pomacać na szczęście. Taką rzeźbą staniesz się ty. Oczywiście nikt ci nie powie, że robi to na szczęście, tak naprawdę nikt ci nie powie w ogóle po co to robi, ani nie zapyta czy sobie tego życzysz. Prawdopodobnie ci ludzie sami nie wiedzą czemu to robią. To jak odruch bezwarunkowy. O ile naprawdę bliskim można to wybaczyć, o tyle nauczysz się swojego własnego odruchu bezwarunkowego stopowania cudzej ręki, kiedy będą ją wyciągać ci mało tobie życzliwi.
4. Istnieją dolegliwości, o których nie masz zielonego pojęcia
Jest ich mnóstwo, ale ponieważ nie jestem lekarzem i piszę tylko ze swojej wąskiej perspektywy napiszę tylko o sobie. Mnie dopadła odwapniająca się miednica. Wciąganie w siebie solidnych porcji wapnia niewiele pomagało. Najbardziej pomagał odpoczynek w pozycji półleżącej, bo siedzenie prosto przez kilka godzin też sprawiało ból. Kroki sprawiały ból. Stanie sprawiało ból. Możesz pomyśleć, że perspektywa 2-3 miesięcy na kanapie z Netflixem brzmi dobrze. Brzmi póki naprawdę na tej kanapie nie zasiądziesz i nie zaczniesz się nudzić.
5. Poranne mdłości wcale nie są poranne i wcale nie jest fajnie, jeśli nie kończą się wymiotami
Nie wiem, kto wymyślił określenie poranne mdłości. Zwłaszcza chodzi mi o człon "poranne". U mnie przez pierwszy trymestr były one raczej całodzienne. W dodatku w ogóle nie wymiotowałam, więc nie spotykało mnie żadne uczucie ulgi.
6. Jakąkolwiek decyzję w sprawie pracy w ciąży podejmiesz, znajdzie się ktoś, kto będzie ją kwestionował
Chciałam chodzić do pracy w ciąży jak najdłużej. Przed zajściem w ciążę myślałam, że przed porodem to pewnie wystarczą jakieś dwa tygodnie wolnego. Jednak jak wspomniałam moja miednica postanowiła nie dać mi żyć. Lekarz zaordynował, że chodzenie do pracy musi skończyć się dużo wcześniej, gdzieś w początkach trzeciego trymestru. Zastosowałam się więc do jego zaleceń, co większość ludzi w pracy, czy też poza pracą, przyjęła zupełnie neutralnie. Znalazły się jednak wyjątki, czyli ci, którzy twierdzili, że robię to za późno albo za wcześnie. Niektórzy pytali, czemu nie poleciałam na zwolnienie od razu po zobaczeniu dwóch kresek na teście. Inni patrzyli krzywo i komentowali, że trochę wcześnie idę na te swoje "wakacje" (tak wiem, śmiechu warte). Także jakkolwiek nie zrobisz - źle zrobisz. A tak naprawdę to powinna być tylko decyzja twoja i lekarza. Czasem trzeba iść na zwolnienie od razu, inni mogą pojechać z pracy na porodówkę. I żadnego z tych wyborów nikt nie powinien podważać. Dla mnie słuchanie, że idę się lenić było jak wbijanie szpil w psychikę, bo czułam, że ciało odmawia mi posłuszeństwa i nie mogę robić tego, co szczerze chciałabym robić, a do tego było to kwestionowane.
7. Nie dość, że nie jesz za dwoje, to jeszcze nie jesz w ogóle tak jakbyś chciała
Myślisz ciąża, widzisz siebie w pieleszach wcinającą nutellę proste ze słoika. Na śniadanie. I na obiad. I w sumie też na kolację. Nic bardziej mylnego. Okazuje się, że lista tego, czego nie możesz jeść jest strasznie długa. W kuchni zaczyna się lawirowanie i kombinowanie. A nutella i batoniki? Spoko, ale pamiętaj, że nie jesz za dwoje tylko na dwoje. Najlepiej jak najzdrowiej, bo jak nie, to może cię dopaść cukrzyca ciążowa. U mnie każde jedzenie zaczynało się od wujka google. "Ryby a ciąża", "herbata a ciąża", i tak dalej. I nawet jeśli część źródeł wydaje się podejrzana, będziesz im wierzyć. Na wszelki wypadek.
8. Niektórzy, mimo deklaracji, że nie znikniesz z ich życia, zaczną cię olewać
Tak po prostu będzie. Nagle nie zobaczysz jakiegoś zaproszenia na imprezę. Innym razem komuś nie uda się dostosować do tego, że nie przemieścisz się zbyt daleko. Stopniowo będziesz wchodzić w etap bycia matką, kiedy o życie towarzyskie będzie jeszcze trudniej. Ale pamiętaj - jeśli ktoś naprawdę chce, to w twoim życiu zostanie i nie da się z niego wykurzyć. Ja na szczęście mam wiele takich ludzi.
9. Zrezygnujesz z rzeczy, z których nigdy w życiu byś nie zrezygnowała
Jak pisałam w moim poprzednim wpisie ja zrezygnowałam z co najmniej kilku naprawdę fajnych koncertów, które to wcześniej były moim życiem. Zrezygnowałam z pięciu herbat dziennie, bo podobno wypłukują cenne mikroelementy. I z kilku innych rzeczy.
10. Twój brzuch to prowokacja do cudzych opinii
Trochę już tutaj o tym napisałam. Będziesz więc słyszała, że masz się wyspać, mimo że nie możesz spać. Będziesz słyszała, że masz ubierać to czy tamto, robić to czy tamto, pracować tyle, a tyle. Ktoś ci będzie wmawiał, że spodziewasz się bliźniaków, chociaż doskonale wiesz, że nosisz jedno dziecko, ale widocznie metoda na oko jest lepsza niż USG. Ktoś inny skomentuje twoją dietę albo uda. Miliard razy usłyszysz, że jesteś gruba - tak, gruba, nie duża, okrągła, ciężarna, wstaw tu jakiekolwiek określenie, które będzie brzmiało dobrze. Niektórzy po prostu będą ci mówić w twarz, że jesteś gruba i czekać aż się uroczo uśmiechniesz i podziękujesz za komplement. Zresztą może seria absurdów, które usłyszałam nosząc syna pod sercem to temat na kolejny wpis? A i jeszcze jedno - liczba tych złotych przemyśleń tylko się zwiększy jak już urodzisz.
1. Rozstępy nie wyglądają tak jak te kilka kresek na waszych udach
Tak samo jak wiele z was (a przynajmniej ta pechowa część) jako nastolatka rozszerzyłam się tu i ówdzie, co zaowocowało niczym innym jak rozstępami. Mama ganiała za mną z wynalazkami pseudomedycyny, które miały pomóc mi się ich pozbyć. Ja jednak kompletnie nie miałam problemu z tym, że mam kilka ledwo widocznych, białych kresek na jednym i drugim udzie. Trochę jak tygrys, tylko mniej. Dlatego słysząc, że w ciąży nabawię się rozstępów myślałam, że będzie to wyglądało całkiem podobnie. Kilka białych kresek na krzyż, żaden problem, jednak prewencyjnie tym razem posłuchałam mamy i używałam wspaniałych olejków. Okazało się jednak, że olejki pomagają tylko w jednym - brzuch swędzi mniej. Nie zmieniły jednak tego, że mój słusznej wielkości globus zaczął wyglądać raczej jak mapa rzek, pokryta niebiesko-fioletowymi strugami. Nigdzie w social mediach, czy w ogóle mediach, nie widziałam czegoś takiego. Na pomoc przyszła Michelle Visage, która pokazała w czasie mojej ciąży swój ciążowy brzuch z przeszłości na instagramie w reakcji na przeidealizowane fotki Kylie Jenner. Dopisała też, że w przeciwieństwie do samochodu, który Jenner dostała w prezencie za ciążę, ona dostała tylko rozstępy. Dziękuję mamo Visage i żałuję, że nie ma więcej kobiet, które odważyłyby się pokazać jak to może wyglądać (chociaż nie musi!). Dzięki Michelle poczułam, że należę do elitarnego klubu, w którym jest ona sama.
2. Nie wyśpisz się na zapas
Wszyscy znajomi, rodzina, krewni i nie-krewni powtarzali "wyśpij się póki możesz". Bo wiadomo, przecież przy dziecku się nie wyśpisz, wiemy to wszyscy i jest to punchline zbyt wielu durnych komedii. Nie wiem jak będzie u ciebie, czy u kogokolwiek innego, ale więcej wysypiam się z dzieckiem niż będąc w ciąży. Pomyślicie pewnie, że przeszkadzał mi brzuch. Tak, to jest jedna z przyczyn. Ale do tego dochodzi budząca w nocy i nie dająca zasnąć zgaga, skurcze przepowiadające, ruchy dziecka (tak, one nie są tylko urocze, czasami bolą jak cholera!), wycieczki do kibla (dobrze, że zainwestowałam w tandetne kolorowe światełka do muszli z Chin - myślałam, że tę decyzję podjęło moje wewnętrzne dziecko, ale okazała się bardzo dojrzała) oraz temperatura. Tak, będzie wam gorąco. Bardzo gorąco. W środku zimy kazałam otwierać w sypialni okna na przestrzał, ku "uciesze" mojego męża, który zaczął spać pod dwoma kołdrami. Wstawanie do dziecka, nawet co godzinę, czy też czuwanie przy nim kiedy śpi z wami w łóżku (tak, dobrze słyszycie, dzieci nie zawsze, a nawet rzadko, sypiają długo w swoim łóżeczku, które tak pięknie dobrałyście do ich bardzo instagramowego kącika!) to przy spaniu w ciąży dla mnie pikuś.
3. Wszyscy będą chcieli dotknąć twojego brzucha, a część ludzi będzie to robiła bez pytania, jakby nie była to już część ciebie. I - o dziwo - będzie ci to przeszkadzać.
Wyobrażasz sobie, jakie to będzie słodkie, jak pozwolisz koleżankom i kolegom dotknąć swojego brzucha, żeby poczuli jak dziecko kopie? Po pierwsze - obecność ludzi, którzy akurat chcą poczuć kopniaczka i rzeczone kopniaczki prawie nigdy się nie zgrają. Po drugie, nawet jeśli dziecko nie wierzga, wielu ludzi będzie cię traktowało jak totem. Znacie na pewno te rzeźby z zagranicznych i polskich miast z wytartymi częściami ciała, bo tam je trzeba pomacać na szczęście. Taką rzeźbą staniesz się ty. Oczywiście nikt ci nie powie, że robi to na szczęście, tak naprawdę nikt ci nie powie w ogóle po co to robi, ani nie zapyta czy sobie tego życzysz. Prawdopodobnie ci ludzie sami nie wiedzą czemu to robią. To jak odruch bezwarunkowy. O ile naprawdę bliskim można to wybaczyć, o tyle nauczysz się swojego własnego odruchu bezwarunkowego stopowania cudzej ręki, kiedy będą ją wyciągać ci mało tobie życzliwi.
4. Istnieją dolegliwości, o których nie masz zielonego pojęcia
Jest ich mnóstwo, ale ponieważ nie jestem lekarzem i piszę tylko ze swojej wąskiej perspektywy napiszę tylko o sobie. Mnie dopadła odwapniająca się miednica. Wciąganie w siebie solidnych porcji wapnia niewiele pomagało. Najbardziej pomagał odpoczynek w pozycji półleżącej, bo siedzenie prosto przez kilka godzin też sprawiało ból. Kroki sprawiały ból. Stanie sprawiało ból. Możesz pomyśleć, że perspektywa 2-3 miesięcy na kanapie z Netflixem brzmi dobrze. Brzmi póki naprawdę na tej kanapie nie zasiądziesz i nie zaczniesz się nudzić.
5. Poranne mdłości wcale nie są poranne i wcale nie jest fajnie, jeśli nie kończą się wymiotami
Nie wiem, kto wymyślił określenie poranne mdłości. Zwłaszcza chodzi mi o człon "poranne". U mnie przez pierwszy trymestr były one raczej całodzienne. W dodatku w ogóle nie wymiotowałam, więc nie spotykało mnie żadne uczucie ulgi.
6. Jakąkolwiek decyzję w sprawie pracy w ciąży podejmiesz, znajdzie się ktoś, kto będzie ją kwestionował
Chciałam chodzić do pracy w ciąży jak najdłużej. Przed zajściem w ciążę myślałam, że przed porodem to pewnie wystarczą jakieś dwa tygodnie wolnego. Jednak jak wspomniałam moja miednica postanowiła nie dać mi żyć. Lekarz zaordynował, że chodzenie do pracy musi skończyć się dużo wcześniej, gdzieś w początkach trzeciego trymestru. Zastosowałam się więc do jego zaleceń, co większość ludzi w pracy, czy też poza pracą, przyjęła zupełnie neutralnie. Znalazły się jednak wyjątki, czyli ci, którzy twierdzili, że robię to za późno albo za wcześnie. Niektórzy pytali, czemu nie poleciałam na zwolnienie od razu po zobaczeniu dwóch kresek na teście. Inni patrzyli krzywo i komentowali, że trochę wcześnie idę na te swoje "wakacje" (tak wiem, śmiechu warte). Także jakkolwiek nie zrobisz - źle zrobisz. A tak naprawdę to powinna być tylko decyzja twoja i lekarza. Czasem trzeba iść na zwolnienie od razu, inni mogą pojechać z pracy na porodówkę. I żadnego z tych wyborów nikt nie powinien podważać. Dla mnie słuchanie, że idę się lenić było jak wbijanie szpil w psychikę, bo czułam, że ciało odmawia mi posłuszeństwa i nie mogę robić tego, co szczerze chciałabym robić, a do tego było to kwestionowane.
7. Nie dość, że nie jesz za dwoje, to jeszcze nie jesz w ogóle tak jakbyś chciała
Myślisz ciąża, widzisz siebie w pieleszach wcinającą nutellę proste ze słoika. Na śniadanie. I na obiad. I w sumie też na kolację. Nic bardziej mylnego. Okazuje się, że lista tego, czego nie możesz jeść jest strasznie długa. W kuchni zaczyna się lawirowanie i kombinowanie. A nutella i batoniki? Spoko, ale pamiętaj, że nie jesz za dwoje tylko na dwoje. Najlepiej jak najzdrowiej, bo jak nie, to może cię dopaść cukrzyca ciążowa. U mnie każde jedzenie zaczynało się od wujka google. "Ryby a ciąża", "herbata a ciąża", i tak dalej. I nawet jeśli część źródeł wydaje się podejrzana, będziesz im wierzyć. Na wszelki wypadek.
8. Niektórzy, mimo deklaracji, że nie znikniesz z ich życia, zaczną cię olewać
Tak po prostu będzie. Nagle nie zobaczysz jakiegoś zaproszenia na imprezę. Innym razem komuś nie uda się dostosować do tego, że nie przemieścisz się zbyt daleko. Stopniowo będziesz wchodzić w etap bycia matką, kiedy o życie towarzyskie będzie jeszcze trudniej. Ale pamiętaj - jeśli ktoś naprawdę chce, to w twoim życiu zostanie i nie da się z niego wykurzyć. Ja na szczęście mam wiele takich ludzi.
9. Zrezygnujesz z rzeczy, z których nigdy w życiu byś nie zrezygnowała
Jak pisałam w moim poprzednim wpisie ja zrezygnowałam z co najmniej kilku naprawdę fajnych koncertów, które to wcześniej były moim życiem. Zrezygnowałam z pięciu herbat dziennie, bo podobno wypłukują cenne mikroelementy. I z kilku innych rzeczy.
10. Twój brzuch to prowokacja do cudzych opinii
Trochę już tutaj o tym napisałam. Będziesz więc słyszała, że masz się wyspać, mimo że nie możesz spać. Będziesz słyszała, że masz ubierać to czy tamto, robić to czy tamto, pracować tyle, a tyle. Ktoś ci będzie wmawiał, że spodziewasz się bliźniaków, chociaż doskonale wiesz, że nosisz jedno dziecko, ale widocznie metoda na oko jest lepsza niż USG. Ktoś inny skomentuje twoją dietę albo uda. Miliard razy usłyszysz, że jesteś gruba - tak, gruba, nie duża, okrągła, ciężarna, wstaw tu jakiekolwiek określenie, które będzie brzmiało dobrze. Niektórzy po prostu będą ci mówić w twarz, że jesteś gruba i czekać aż się uroczo uśmiechniesz i podziękujesz za komplement. Zresztą może seria absurdów, które usłyszałam nosząc syna pod sercem to temat na kolejny wpis? A i jeszcze jedno - liczba tych złotych przemyśleń tylko się zwiększy jak już urodzisz.