Małe dziecko tak naprawdę nie potrzebuje wiele, żeby przeżyć i mieć się dobrze. Przede wszystkim potrzebuje opiekuna, czegoś do jedzenia (przez pół roku możesz mieć to prawie za darmo jeśli karmisz piersią), zestawu ubranek, kilku kosmetyków, ciepłej wody w kranie, pieluszek, śpiworków lub rożków i miejsca do spania. Jednak rodzice zazwyczaj zwiększają ilość rzeczy w wyprawce. I może zdecydujecie się na bardzo drogi bujaczek albo leżaczek, wózek z siedmioma amortyzatorami, świecącą i grającą karuzelę, kołyskę, szumiącą maskotkę albo coś jeszcze innego. Moim zdaniem wszystkie te wymienione rzeczy są kompletnie niepotrzebne. Poniżej lista tego, co sama poleciłabym innym mamom na początek macierzyństwa, jeżeli koniecznie chcą wydać więcej pieniędzy.
1. Chusta
Jak pisałam w innym wpisie chusta okazała się u nas absolutną koniecznością. Nie każde dziecko ciężko przechodzi tak zwany 4 trymestr, nie każde ma wrodzoną awersję do wózka. Ale każde potrzebuje bliskości rodzica, a rodzic na pewno chętnie odciąży swój kręgosłup. Więc nawet jeśli wasze dziecko będzie odkładalne, to chusta może się przydać do wzmacniania więzi albo na spacery, na które nie chce wam się ciągnąć wózka. Wbrew pozorom jej wiązanie w ogóle nie jest trudne, łatwo ją ze sobą wszędzie zabrać, a także może ją z powodzeniem nosić zarówno mama, jak i tata. Z perspektywy czasu widzę, że nieco trudniejsze pod pewnymi względami jest nosidło, w którym macie dopasowane do swojego wzrostu i rozmiaru klamry, które trzeba przestawiać przy zmianie noszącego. Poza tym nosidła możecie używać dopiero, kiedy dziecko zacznie samo siadać - jeśli ktoś przekonuje was, że jest inaczej, to prawdopodobnie chce z was ściągnąć kasę (ach ten marketing robiony na rodzicach), bo nic nie da tak prawidłowej postawy i odpowiedniego podparcia jak odpowiednio dociągnięta chusta.
2. Subskrypcja Netflixa. I może jeszcze HBO GO.
Bardzo potrzebne, jeśli chcesz przeżyć maraton karmień w pierwszych miesiącach (u nas trwały nawet po 12 godzin), a potem drzemki dziecka odbywające się na tobie (tak, wiem, są dzieci, które odłożone śpią w swoich łóżeczkach i nie rozpaczają z tego powodu, ale nie znam takich wiele). I w czasie ciąży najlepiej zwalcz pokusę obejrzenia wszystkich seriali. Przydadzą ci się potem (tak, miałam takie momenty, że już nie miałam co oglądać).
3. Czujnik oddechu lub dostawka do łóżka
Prawie wszystkie mamy mają ze sobą coś wspólnego - sprawdzają, czy ich dziecko oddycha. Przez to nawet przez te krótkie momenty, kiedy w nocy śpi w swoim łóżku, one też nie śpią, zamiast odpoczywać. Sama już w ciąży wiedziałam, że będę jedną z tych mam, która stoi nad dzieckiem i trzęsie się ze strachu, czy na pewno wszystko z nim ok. Ponieważ śpimy na kanapie, do której nie można dołączyć dostawki, zainwestowaliśmy w czujnik. Zielona lampeczka informująca mnie, że wszystko jest ok, pozwoliła mi zmrużyć oczy (chociaż i tak zdarzyło mi się kilka razy sprawdzić, czy Franek oddycha!). Nie jest to tani gadżet (zwłaszcza, że najlepiej kupić ten, który ma status produktu medycznego), ale jeśli macie wydać na coś w stylu mamaroo albo inny leżaczek-zabawiaczek, to to, moim zdaniem da wam dużo więcej spokoju. Jednak, jak zawsze, każda mama i dziecko są inne, więc każdy może mieć inne potrzeby. A i nie zapominajmy, że mimo wszystko najlepszym sprzętem jest czujność rodzica - czujnik więc nie zwalnia nas z myślenia, np. o tym, żeby w dziecięcym łóżeczku nie kłaść przytulanek i kocyków, ochraniaczy, czy też innych bajerów. Zamiast czujnika fajnym rozwiązaniem może być wspomniana dostawka - dziecko jest cały czas tuż obok, możemy trzymać na nim dłoń, ułatwia to też karmienie piersią.
|
Pies to niestety dość zawodny czujnik oddechu |
4. Dobry fotelik samochodowy
Nawet jeśli nie masz samochodu, często przemieszczenie się gdzieś samochodem może być konieczne. Nikomu nie życzę źle, ale być skazanym na komunikację miejską, kiedy trzeba pędzić do lekarza, to nic przyjemnego. A niestety nie wszystkie taksówki są wyposażone w foteliki.
5. Prosta karuzela lub pałąk edukacyjny
Zapewni chwilową rozrywkę, kiedy musisz siku albo zjeść coś na szybko. Co prawda sprawdza się tylko przez kilka pierwszych miesięcy, kiedy dziecko leży, ale przecież wtedy też ludzie robią siku i jedzą. Karuzela nie musi być droga, świecąca, grająca, zabawiająca na milion sposobów. Można ją nawet zrobić samemu, jeśli tylko ma się lekko kreatywne zacięcie. Musi się tylko obracać, nie musi mieć nawet do tego mechanizmu, wystarczy, że nią zakręcisz.
|
Pałąk z IKEI był u nas w użyciu prawie codziennie |
6. Przewijak
Dziecko można przewijać wszędzie - na podłodze, na łóżku, tapczanie (moja znajoma, mam nadzieję, że nie ma mi za złe, że tu o niej wspominam, przewijała raz dziecko na stole w remizie strażackiej). Ale przewijak to troska o twoje plecy, zwłaszcza na początku, kiedy dziecko tylko leży, nie obraca się, ale za to wiele razy wymaga zmiany pieluszki. Potem część dzieci przestaje lubić przewijaki albo wiercą się na nich na tyle, że ich używanie nie ma sensu. Jednak początkowo do zmian pieluszek i pielęgnacji jest to bardzo pomocna inwestycja.
7. Jeśli nie masz wanny - wanienka ze stojakiem
Ponownie jest to troska o twój kręgosłup, który i tak będzie zmęczony noszeniem, dźwiganiem i schylaniem się na miliard sposobów. Niech więc wanienka stanie na stojaku, a nie np. pod prysznicem, gdzie trzeba się będzie nagimnastykować, aby z niej skorzystać. Dmuchana wanna pod prysznic to lepsze rozwiązanie na podróże.
|
Mąż, wanna i Radiohead |
8. Szeleściaki
Nie byłam przekonana do tej słynnej zabawki, bo nie rozumiałam, czemu tak fascynujące ma być szeleszczenie. Okazuje się, że dzieci to uwielbiają. U nas szeleściak na początku sprawdzał się doskonale na uspokajanie w podróży (chociaż wiadomo, idealnego spokoju osiągnąć się nie dało), a także na przewijaku, kiedy Kartofelek był noworodkiem i irytowała go pielęgnacja. Potem mógł bawić się nim sam - do woli szeleścić, odkrywać, gryźć, przytulać. Jest to jedna z nielicznych zabawek, które naprawdę polecam na pierwsze miesiące. No może jeszcze różne kontrastowe zabawki, które super skupiają wzrok maluszka - ale o pomysłach na zabawy będzie jeszcze w innym wpisie ;).
|
Tak, mój syn bawi się i autem, i jednorożcem |
9. Lustro
Kolejna "zabawka", która jest warta polecenia. Niemowlaki lubią oglądać drugiego dzidziusia po drugiej stronie, a także zadziwiać się faktem, że rodzic jest zarówno obok jak i w lustrze! Oczywiście nie zachęcam do pozostawiania dziecka z lustrem sam na sam (chyba że to bezpieczne lusterko dla dzieci), ale wspólne oglądanie się jest zajmującą zabawą i potrafi też ukoić płacz i starszego niemowlęcia.
10. Gryzaki
Niektórym dzieciom zęby wychodzą przed rozszerzaniem diety (na przykład mojemu) i wtedy dla ukojenia nie można zastosować zimnego ogórka z lodówki. Wtedy przy ząbkowaniu życie ratują różne gryzaki - u nas sprawdziły się te wodne, jak również gumowe i kauczukowe. Drewniane też dają radę. Jeśli chcesz używać ich podczas spacerów przydadzą się takie, które można przyczepić do ubranka.
|
Skoro syn nie jest fanem wózka, to mogą w nim jeździć chociaż gryzaki... |
Tak wygląda moja lista gadżetów do wyprawki. Każda z mam i każdy z ojców na pewno mogliby napisać własną, która różniłaby się znacznie od tej. Co znalazłoby się na waszej? Co się przydało, a co właściwie moglibyście sprzedać nienaruszone?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz